piątek, 10 kwietnia 2015
#1 Szkoła: 10 powodów, dla których uważam, że szkoła w Polsce nie ma sensu.
Hej, a więc dzisiaj trochę inaczej. Najpierw miałam zamiar napisać normalny post na temat tego jak się trzymam po tych ostatnich wydarzeniach, ale później zobaczyłam kilka rzeczy, które mnie zdenerwowały i zmieniłam zdanie. Tak czy inaczej, u mnie już lepiej, minęło trochę czasu od śmierci babci i ochłonęłam. W następnej notce (tak, wracam już do normalnego pisania na blogach) napiszę coś więcej na ten temat, a teraz do tematu.
Moim zdaniem w systemie szkolnictwa jest wiele niedociągnięć. Ja mam ogólnie 10 powodów, dla których mam złe zdanie o szkole w Polsce. Dzisiaj chciałabym się po prostu nimi podzielić, bo stwierdziłam, że nie tylko ja mam podobne zdanie. Rozmawiałam ze znajomymi i mają podobnie. Wspólnie doszliśmy też do pewnych wniosków. Do każdego powodu postaram się dopisać po dwa/trzy zdania dlaczego to moim zdaniem jest złe.
1. Mit o możliwości darmowego kształcenia się.
Dlaczego mit? Cóż, książek mi szkoła nie sponsoruje, sama muszę sobie je kupić, jeśli ktoś uczy się gdzieś dalej również dochodzą koszty za np. internat, akademik. Tak czy inaczej nie ma czegoś takiego jak darmowa nauka, bo właściwie za wszystko trzeba płacić.
2. Czas nauki, a czas wolny.
W szkole średnio spędza się 6/7 godzin w ciągu dnia (tak od 30 do 40 godz tyg, gdzie max to jest chyba 32 jeśli się nie mylę). mamy się tam uczyć, więc nie mam z tym problemu, ale gdzie tu mowa o czasie wolnym, gdy przychodząc do domu nie wiadomo w co ręce włożyć, bo na kolejny dzień zapowiedziane są 3 kartkówki z polskiego, historii i fizyki, a do tego jeszcze sprawdzian z matematyki. Gdzie tu czas dla mnie? Nie dość, że pół dnia siedzę w szkolę i się uczę to jeszcze muszę to robić w domu (chyba, ze komuś wcale nie zależy, to wtedy olewa naukę).
3. Ocenianie uczniów.
Trochę to niesprawiedliwe, zważając na fakt, że każdy wiedzę przyswaja inaczej. Dla kogoś nauczenie się na niego zajmuje 3 godziny, a i tak dostanie co najwyżej 3, bo nie wchodzi mu tak do głowy, jak komuś, komu wystarczy sama obecność na lekcji i 20 min powtórki w domu, by dostać 5. Oceny nie są adekwatne do ludzi. Poza tym ja mogę być dobra z polskiego i historii, a ktoś inny z innych przedmiotów, więc mi przychodzi łatwiej uczenie się na dajmy na to polski, a komuś na matematykę. Dlatego oceny są moim zdaniem bezsensu. Poza tym u większości nauka wygląda na wkuwaniu rzeczy na pamięć i jest to wiedza krótkotrwała, bo po sprawdzianie w głowie zostaje mniej niż 1/5 z tego, co się "nauczyło".
4. Profilowane licea.
Ponieważ jestem w LO profilowanym, dlatego też załączam to do moich powodów. Jaki sens jest w profilach, skoro i tak na każdym jest to samo? Co z tego, że jestem na profilu humanistycznym, jeśli na politechnicznym jest dokładnie tyle samo godzin polskiego, co na moim i tyle samo mam godzin matematyki, co profil politechniczny? Wybrałam profil chcąc więcej godzin przedmiotów humanistycznych, ale to nie miało jak widać sensu, bo czy poszłabym na ten czy na inny i tak bym miała to samo...
5. Ilość wiedzy, a przydatność w dalszym życiu.
W szkole uczą dosłownie wszystkiego. Ale po co mi wiedzieć wszystko, skoro ja się szkolę w danym kierunku? 3/4 z tego, co się nauczę w szkolę w dalszym życiu okazuje się nieprzydatne. Mam wiedzę, okej, ale co mi po niej, skoro raczej jej nie wykorzystam? Swoją drogą w naszych czasach bardziej od wiedzy potrzebny jest spryt. jeśli jest się sprytnym to bez wykształcenia się zajdzie równie daleko, co ze stopniem magistra.
6. Wakacje.
Może trochę kontrowersyjny temat, ale uważam, że zamiast robić 2-miesięczną przerwę w nauce lepiej byłoby podzielić te 2 miesiące na kilka krótszych przerw w nauce. Wówczas więcej by się pamiętało niż po dwumiesięcznej przerwie. A potem na początku roku jest narzekanie, że uczniowie NIC nie pamiętają z poprzednich lat. No sorry, ale ja nie pamiętam, co robiłam 3 miesiące temu, a mam pamiętać, co było rok temu na jakiejś tam lekcji? Aby wiedza była długotrwała, a nauka skuteczna nie powinno być aż tak długich przerw w czasie edukacji.
7. Lizusy mają łatwiej.
Może to tylko u mnie tak jest, a może i nie, ale zauważyłam pewną rzecz. Są w szkołach osoby, które robią wszystko, by nauczyciele mieli o nich dobre zdanie.Jeśli już się im to uda, wówczas można zauważyć, że dany nauczyciel, którego sympatię się zdobyło nie bierze innych do odpowiedzi, a jak już bierze to daje im pytania banalnie proste. Tak czy inaczej, jeśli jest się lizusem zawsze ma się jakieś przywileje. Bardzo to wkurzające.
8. Ciężka torba.
Książki, zeszyty, to wszystko ma swoją wagę. Mając 8 lekcji, z czego każda jest inna, stwierdzam, że torby są stanowczo za ciężkie. Chociaż ja w sumie noszę zupełne minimum, ale jak sobie przypomnę czasy podstawówki i gimnazjum, gdzie nosiłam wszystko, co musiałam to przyznaję, że ten plecak był ciężki. Teraz nawet dzieci w 1-3 (podstawówka) mają plecaki większe i cięższe od siebie samych. Nosić takie ciężkie rzeczy przez pół dnia jest męczące. A później są skargi, że dziecko ma krzywy kręgosłup.
9. Wcześnie wstaję, późno wracam.
Wstaję o 6, więc dla mnie to bardzo wcześnie, wracam o 16/17, więc bardzo późno. W zimę jest tak, że wychodzę z domu jest ciemno jak w dupie, wracam do domu to samo. Nie lubię wstawać wcześnie, poza tym naukowo dowiedziono, że uczniowie podczas dwóch pierwszych lekcji nic z nich nie wynoszą, gdyż ich mózgi nadal jeszcze śpią, to samo się tyczy godzin po 7 lekcji, z których to również nic się nie wynosi, bo jest się już przemęczonym nadmiarem nauki. Także, moim zdaniem, szkoła powinna się zaczynać mniej więcej o 9 (zawsze) i kończyć po 5/6 godzinach, gdyż reszta nauki jest bezsensu, bo wiedza, którą otrzymujemy nie jest przez nas przyswajana.
10. Publiczne ośmieszanie przed całą klasą.
Nie wiem czy to nie podbiega pod gnębienie innych, ale ja bym to tak z powodzeniem nazwała. Są nauczyciele, którzy z przyjemnością biorą do odpowiedzi "przy tablicy", co samo w sobie jest stresujące. Odpowiadanie przed całą klasą jest okropne, serio. No ale, biorą tych uczniów do odpowiedzi i... I załóżmy, że czegoś się nie wie, wtedy to jest istna tragedia. Jak nie odpowiesz na pytanie nauczyciel zjedzie Cię jak szmatę i ośmieszy przed całą klasą. Zdarzało się u mnie tak, że wyzywano uczniów od baranów i idiotów. Poza tym gdzie tu szacunek do ucznia? Nauczyciel może zrobić wszystko, bo jest NAUCZYCIELEM, a ja nie mam prawa się bronić, bo dostanę uwagę i poślą mnie do dyrektora.
To tyle, w jednej z notek napiszę także o powodach, przez które lubię szkołę, bo takie także są, Tak czy inaczej w kolejnej postaram się streścić nieco moje ostatnie tygodnie, gdy tutaj panowała cisza, a tymczasem zapraszam wszystkich do wyrażenia własnej opinii na temat poruszony w dzisiejszej notce. Oraz z chęcią poczytam o WASZYCH powodach, przez które nie przepadacie za szkołą.
Pozdrawiam!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Hej, jeśli jesteś i przeczytałeś/łaś - zostaw po sobie jakiś ślad :)
Zarówno krytyka jak i te dobre słowa są dla mnie ważne. Jednak pamiętaj o kulturze osobistej, gdy piszesz.